piątek, 4 listopada 2016

Motywacji brak. Jest Determinacja.


Tragedia.
Od ostatniego posta upłynęło już sporo wody. Czy w tym czasie próżnowałam?
Tak!
Czy zarzuciłam swoją dietę?
Tak!
Czy przytyłam?
Tak, tak, tak!!!
To, co sobie zrobiłam jest karygodne! Przydałby się jakiś psycholog, który powiedziałby mi, dlaczego dążę do samo destrukcji. Może jednak zajadam stres? Może to jedzenie kompulsywne? Nie wiem 😞
Teraz, gdy pogoda jest zimna i deszczowa, ciężko jest fruwać na samych owocach, warzywach i jogurcikach... Usprawiedliwiam się?
Tak!
Dlatego zapisałam się na siłownię. Koniec leżenia plackiem i podjadania!!! Do roboty.
Wybrałam godziny poranne, bo po pracy czeka na mnie dziecko, dom itd... Rano jest ok.
Pierwszy trening za mną. Powiało optymizmem i mocą. Teraz tylko wytrwać do wiosny w pełnym ruchu a potem będzie już z górki.

wtorek, 30 sierpnia 2016

Motywacja- złośliwa bestia


Zdjęcie ze strony cognitus.pl



Nie będę się miło wypowiadać o motywacji, bo już nie raz się na niej zawiodłam. A jestem osobą, którą trudno jeszcze raz do siebie przekonać, jak już raz straciło się moje zaufanie. A z tą motywacją jest właśnie tak, że nigdy nie można na niej polegać...
Gdy już się pojawia- możemy przenosić góry, ćwiczyć w dzień i w nocy, żywić się słońcem i wodą. Ale ta zdradliwa przyjaciółka szybko nas opuszcza, zostawiając poczucie porażki i zniechęcenia.



Co zrobić, by zatrzymać ja przy sobie na dłużej?
Jest na szczęście kilka sposobów.



1. Wyznaczaj sobie małe cele.
Zamiast postanowienia, ze schudniesz 30kg, zaplanuj zrzucenie 5kg. Zajmie Ci to mniej czasu, będziesz mieć cel wciąż na oku a efekty będą widoczne szybko, co doda Ci siły. Zawsze możesz schudnąć kolejne 5kg...



2. Nie zmieniaj drastycznie diety.
Rezygnowanie od razu ze wszystkiego, co do tej pory jadłaś wprawi Cię w poczucie straty i szybko zniechęci.
Zacznij od małych kroków. Na początek naucz się pić odpowiednią ilość wody. Następnie zrezygnuj np. z ziemniaków. Gdy już się z tym oswoisz, odstaw pieczywo. Wierz mi, że już na etapie odstawiania pieczywa będziesz szczuplejsza/szy o kilka kg.



3. Znajdź w swoim otoczeniu kogoś kto: jest dla Ciebie wzorem do naśladowania, kto coś osiągnął dzięki samozaparciu i ciężkiej pracy. Np. kogoś, kto rzucił palenie, kto dużo schudł, kto zdobył wymarzoną pracę. Staraj się tej osobie dorównać.
Znajdź też drugą osobę, ktora jest w gorszym położeniu niż Ty. Zastanów się, jak możesz jej pomóc i rób to. To Cię trochę podbuduje i doda wiary we własne siły.



4. Dobieraj przyjaciół.
Otaczaj się ludźmi, którzy wiedzą, że się odchudzasz i wspierają Cię w tym. Niech to będą osoby radosne, życzliwe, empatyczne. Takie, przy których nie musisz udawać kogoś innego, lepszego, ładniejszego, fajniejszego...

5. Nie patrz wstecz.
Potknięcia to naturalna rzecz i nie warto o nich pamiętać. Otrzep ręce, powiedz sobie TRUDNO, i dalej rób swoje. Umiej sobie wybaczać i zaakceptuj to, że nie jesteś doskonała/y. Nikt nie jest 😉



6. Ten punkt jest najważniejszy.

Nie zmuszaj się do odchudzania.
Każdy, kto dużo schudł mówi jedno: pokochaj siebie i swoje ciało. Myślisz sobie: jak mam pokochać swoje ciało, skoro ono jest takie brzydkie? Otóż nie chodzi o miłość do swojej figury, ale do swojego ciała, organizmu. Zacznij szanować i kochać swoje ciało, jakby było Twoim dzieckiem. Dawaj mu wszystko, co najlepsze. Pielęgnuj je. Rozpieszczaj: zdrowym jedzeniem i piciem, sportem, relaksem. Dowiedz się, czego Twoje ciało potrzebuje, by być zdrowe i silne i daj mu to. Niech będzie jak piękna roślina, którą podlewasz i nawozisz, żeby pięknie zakwitła.
Jeśli jesteś mamą, przypomnij sobie, jak byłaś w ciąży i jak bardzo dbałaś wtedy o siebie. Teraz też możesz to robić 😊 pokochaj siebie!

piątek, 12 sierpnia 2016

Efekt jojo- eksperyment

Wakacje, słońce, plaża... Czyli lody, zimne napoje, fast-foody. I jeszcze raz lody 🍨😃
Zmora każdego, kto lubi to wszystko jeść a akurat pięknie się odchudził i nie chciałby znowu przytyć. Czyli konkretnie jest to moja zmora 😐

Sierpień upływa mi pod znakiem eksperymentu żywieniowego.
Czy da się pogodzić zachcianki wynikające z "letniego trybu życia" ze zdrowym trybem życia?
Postanowiłam to sprawdzić na sobie.

Większość treningów odpuściłam sobie totalnie. Zrobiłam może ze trzy spacery 6cio kilometrowe.
Do menu wprowadziłam pieczywo- trochę białego, trochę ciemnego. Była też: pizza, kebab, piwo, cola, ciasto, ciasteczka owsiane, ziemniaki, czekolada, naleśniki, późne kolacje, późne śniadania.
Oczywiście to nie były moje regularne posiłki tylko nazwijmy to weekendowe. Ale nie było ich mało.
Mimo wszystko starałam się jeść owoce i warzywa, pić wodę i jeść co 3godz.
Byłam trochę przerażona tym, co mogę zobaczyć na wadze. Spodziewałam się bowiem kilku kilogramów nadwyżki.

Ale nic takiego się nie stało. Waga utrzymuje się na swoim miejscu. Ufff 😃
To, co zrobiłam w sierpniu, uświadomiło mi, że na moją otyłość pracowałam latami. Nie przytyłam w ciagu miesiąca czy dwóch, ale miesiąc po miesiącu, centymetr po centymetrze rosłam "niezauważalnie".

Przede mną jeszcze kilka dni dyspensy od diety (jadę z wizytą do rodziców, a wiadomo, że nie ma jak u mamy, wszystko smakuje najlepiej... A rodzice ciągle nas karmią, bo takie wychudzone te dzieci... 😉)
Ale już po powrocie zaczynam test nowej diety. Jeszcze mało o niej wiem, trochę nawet się jej boję.
Ale przede mną jeszcze 13kg do zgubienia, spodnie o rozmiarze S do wciśnięcia na tyłek, więc nie ma na co czekać.

Dziękuję mojemu cudownemu mężowi za to, że widział, co w siebie pakuję i nie grzmiał. Chyba ufa w to, że wiem, co robię.
Nam nadzieję, że faktycznie wiem 😖

czwartek, 14 lipca 2016

Jest SUKCES -20kg 🙌🎉🎊


Udało się. Schudłam 20kg.


Jest tak, jak myślałam, ostatni etap, czyli walka o utrzymanie wagi, jest chyba najtrudniejszy. Bardzo chce się spałaszować to, czego od dawna się nie jadło: białe pieczywo, ziemniaczki, schabowe, słodycze. Oczywiście nic by się nie stało, gdybym od czasu do czasu uległa pokusie (i niestety ulegam 😒 ), ale jest ryzyko, że to "od czasu do czasu" będzie zdarzać się zbyt często. A efekt jojo czyha w pełnej gotowości.
Teraz skupiam się już nie na odchudzaniu, a wyrabianiu dobrych nawyków, licząc na to, że te brakujące 13kg spadnie zupełnie przy okazji.
Tymczasem życzę wszystkim podobnych sukcesów.
Jeśli chcesz się do mnie przyłączyć lub masz pytania?- pisz 😃

niedziela, 19 czerwca 2016

Przepis na makaron z rukolą

Czas wykonania- 15, 20min, wliczam tu czas na zagotowanie wody na makaron 😉
Ilość porcji- 4

Koszt- ok 20zł całość, bez kosztu łososia i pomidorków

To super proste danie, bardzo smaczne i co najważniejsze - nisko glikemiczne.

Do wykonania potrzebujesz:
* paczkę rukoli
* makaron wstążki, tagliatelle, najlepiej razowy lub z pełnego przemiału
* śmietany 18%, gęstej
* kostkę fety
* Bazylię, najlepiej świeżą
* Sól i pieprz do smaku
* Może być też pieczony łosoś oraz pomidorki cherry

Makaron gotujesz wg przepisu na opakowaniu. Najlepszy będzie al'dente, ma niższy indeks 😉

W między czasie w małym garnuszku zagotowujesz śmietanę, dodając do niej pokrojoną w kostki fetę oraz rozdrobnione listki bazylii. Ser trochę niech się rozpuści co doda śmietanie smaku. Doprawiasz pieprzem, najlepszy jest świeżo zmielony. Jeśli nie masz świeżej bazylii może być suszona. Ilość ziół dowolna. Zrób tak, jak lubisz.

Na talerzu najpierw ląduje rukola. Mi zajmuje ona pól talerza, bo bardzo ja lubię. Na rukolę układasz makaron, polewasz go sosem. Dla smaku możesz dodać pomidorki koktajlowe.
Danie możesz też zrobić w wersji z łososiem.
Upieczoną w piekarniku rybkę układasz w drobnych kawałkach na samej górze 😃

Proste, nie?

Smacznego 😋

sobota, 18 czerwca 2016

Uwaga kryzys

Dopadło mnie po pięciu miesiącach beztroskiego, spokojnego odchudzania. Mam kryzys 😞



Zaczęło się od tego, że wraz z kontuzją kolana runęły moje plany wzięcia udziału w biegowej  imprezie sportowej. Tyle przygotowań, pracy i wysiłku. Wszystko na nic.



Poziom motywacji spadł drastycznie. Nie mogę biegać, aż kolano nie wydobrzeje. A może już nigdy nie będę mogła? Może to nie dla mnie? To co mam robić? Tak się broniłam przed tym bieganiem, aż w końcu je polubiłam. Po biegu czułam, że naprawdę daję z siebie wszystko. Co mi teraz pozostało?



Znów czuję się gruba i ciężka. Przestałam pić i jeść regularnie.




Czy jest na sali lekarz?



Potrzebuję kopa. Motorka do działania. Coacha. Przywódcy duchowego i wodza.
Jak znaleźć w  sobie to, co miałam jeszcze dwa tygodnie temu, a zgubiłam gdzieś po drodze?




Gdzie moja siła?




Gdzie horyzont?

niedziela, 5 czerwca 2016

Dlaczego nie lubimy kaznodziejów

Od pewnego czasu odwiedza mnie w sklepie kaznodzieja, kapłan chrześcijańskiego kościoła. Pierwsza wizyta była bardzo sympatyczna. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i pożegnaliśmy w radosnych nastrojach. Kolejnym razem było trochę sztywniej, ale również sympatycznie. Za trzecim razem solidnie mnie wkurzył.
Przywitał się i zapytał, czy byłam dziś w kościele. Zatkało mnie. W tym samym czasie zadzwoniła moja mama. Czekałam na ten telefon, więc przeprosiłam kaznodzieję odbierając telefon. Powiedział, że porozmawiamy następnym razem.

Co mnie tak zdenerwowało? Dlaczego czuję się przy tym człowieku co raz gorzej?

Długo nie mogłam sobie tego wytłumaczyć i zrozumieć, ale już wiem.

Kaznodzieja postawił się ponade mną, próbował mnie pouczyć. Poczułam się oceniona, gorsza i postawiona pod ścianą. Miałam się Mu tłumaczyć? Dlaczego On mnie o to pyta? Nic o mnie nie wie, a przychodzi do mojego sklepu i pyta, czy byłam w kościele!
Uznałam to za pychę.

A potem przyszła refleksja: czy ja nie zachowuję się czasem podobnie?
Wszyscy widzą, że znacznie schudłam. Właściwie moje życie toczy się teraz wokół diety i sportu. Dużo o tym mówię, może nawet czasem się wymądrzam? Suszę mężowi głowę, gdy je słodycze, wciskam swoje jedzenie. Najchętniej każdą grubszą dziewczynę zapędziłabym do ćwiczeń i mojej diety.

Czy to nie jest pycha? Dlaczego uważam, że to jedyna słuszna ścieżka? Dlaczego staję się fanatyczką i każdego chcę"uzdrowić"?

Powolutku staję się tym kaznodzieją. On myśli, że gdy nie będzie mówił ludziom o Jezusie,  oni nigdy się o nim nie dowiedzą i nie zostaną zbawieni. Ja- jakbym uważała, że gdy nie będę każdemu mówić o zdrowym stylu życia, to nikt się nie dowie że może schudnąć i być zdrowszym.

Dlatego wybaczcie moją ciągłą paplaninę. Już nie będę o tym mówić na każdym kroku. Kto będzie ciekaw, zajrzy na bloga, sam mnie zapyta. Nie będę już nikogo zachęcać, bo musi to wyjść samo z człowieka, nie pod naciskiem. Będę służyć pomocą dopiero, gdy ktoś mnie o nią poprosi.
Przepraszam 😊