To prawda, ale nie oznacza to jeszcze, że polubiłam bieganie.
Stało się coś dziwnego, bo jeszcze dwa tygodnie temu nie byłam w stanie przebiec kilku metrów. A teraz pokonuję pięć kilometrów i zamierzam ten dystans wydłużyć do dziesięciu.
Co się zmieniło? Czy to moje ciało przeskoczyło w inny wymiar?
Myślę że to nie zasługa mojego organizmu. Wszystko siedzi w głowie. WSZYSTKO!
Maszerowałam sobie te swoje 10km i zobaczyłam dziewczynę, którą biegła ostatkiem sił. Właściwie ciągnęła nogę za nogą, wygięta w jakąś kosmiczną pozycję. Widać było po niej, jak wiele kosztuje ją każdy ruch.
I w myślach postawiłam obok niej obraz swojej osoby. Moje bieganie kończyło się od razu, gdy tylko poczułam, że mam nogi. To było lekkie zmęczenie, a ja się poddawałam.
Postanowiłam więc, że przebiegnę dwa kilometry niezależnie od tego, jak się będę czuła. Skoro inni potrafią tak wiele z siebie wykrzesać, to ja nie potrafię? JA?
I gdy zaakceptowałam fakt, że będzie ciężko i pogodziłam się z tym - coś przeskoczyło na inny tor i zaczęłam biegać. Najpierw dwa kilometry, potem cztery i pięć. Mam zamiar dobić do dziesięciu.
Już wiem, że się da i mogę to osiągnąć. Wystarczy zaakceptować fakt, że będzie ciężko, ale nie aż taaaak i że to jest do zrobienia. Jest w moim zasięgu i ja zdołam to osiągnąć.
To doskonały trening, ale wcale nie dla ciała. To trening siły woli. Szlif charakteru. To coś, co da mi siłę do walki z innymi przeciwnościami 😃 może kiedyś polubię jogging?
tak trzymaj! Kiedyś przez kilka miesięcy biegałam co rano, bo miałam dużą motywację. Nigdy później nie miałam już tak dużej motywacji i nigdy więcej nie biegałam już tak regularnie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wsparcie 😃 chyba powoli łapię bakcyla 😉
Usuń